środa, 10 kwietnia 2013

Za dużo i za mało

Niby nic się nie dzieje, a jednak czasu brak.
Chyba trochę widać wiosnę, czuć raczej, ale jest nadzieja... na zieleń czerwcu ;-)
Ja się budzę, i moje małe demony też.
A hormony to mnie kiedyś zabiją. Ale przynajmniej wszystko działa bez zarzutu. Szwajcarski zegarek.
Natura, co zrobić? ;-)
Czasem się zastanawiam, jak długo jeszcze?
Z wiekiem zmienia się postrzeganie czasu. Biegnie o wiele szybciej, i jest go coraz mniej.
Menopauza na horyzoncie, jeszcze dalekim, ale jednak. Nie żebym miała z tym jakiś problem, ot luźne przemyślenia.
I pytanie: i tak po prostu ma się to skończyć? A ja mam wrażenie, że jeszcze nie zaczęłam na dobre żyć (no poza kilkoma "epizodami"). Że odkładam życie na przyszłość, że będzie kiedyś lepiej, inaczej... a czas płynie. Obudzę się z przysłowiową ręką w nocniku, albo i wcale.
A`propos "epizodów". Czasem pamięć się budzi i robi psikusy, po których muszę dochodzić do siebie, do swojej małej równowagi. Ale może to dobrze, że potrafię przywołać chwile, kiedy czułam się TOTALNIE SZCZĘŚLIWA, naprawdę szczęśliwa, a nie tylko bardzo zadowolona i było mi przyjemnie. I miałam taką świadomość tej właśnie chwili. Bezcenny luksus!!! Ile takich epizodów było? Dwa, trzy, no może cztery. Tych, które przeżyłam świadomie i pamiętam. Każdy w innej kategorii. Ostatnie góra 10 lat.
Najświeższy, gdy patrzyłam na bawiącą Laurę.
Jeden, o którym nie napiszę, "diament w błocie" jeden jedyny na kilka lat - nie chcę już wracać do tamtych czasów.
I ten najbardziej świadomy: bezpieczne, ciepłe ramiona, i pewność "to jest właśnie ten człowiek, to uczucie"... zimowa plaża zalana słońcem, wiatr, głośny szum morza.... CHWILA. KONIEC. KURTYNA.

"...bo uczucie lubi spieprzyć gdzieś i czasem pójść na urlop..."

Fabryka.
Tealight pachnie różą i owocami leśnymi, a zapach świeżo zmielonej kawy przywołuje do rzeczywistości.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Święta, święta i po świętach...

I bardzo dobrze!
Dla mnie Wielkanoc to przeżycie osobiste i intymne.
Radość i świąteczny nastrój mam w sobie i dla siebie, cała reszta - świąteczna oprawa mogłaby nie istnieć. Chociaż nie. Zajączki, kurczaczki, pisanki i wiosenne kwiatki to ładne dodatki, tworzą całość, przyjemnie dopełniają.
Ale ludzie w tym czasie mogliby nie istnieć. Robią niepotrzebne zamieszanie, tworzą atmosferę pośpiechu. Pytam się: po co?
Chyba dziwaczeję.
Właśnie dlatego zaczęłam uważać, że wszelkie święta burzą porządek i spokój w moim świecie. Nie powiem "harmonię" bo to mój stan docelowy, co do osiągnięcia którego kiedykolwiek mam poważne wątpliwości. Nawet nie wiem, czy już stanęłam na początku drogi.
No dobrze, a pozytyw? Nielimitowany czas na zabawy z córką :-) Wielka radość, bardziej na jej korzyść na teraz. Dla mnie inwestycja, i kolejny plus za "fajne dzieciństwo". Tak, chciałabym, żeby wspominała je jak najlepiej.

No cóż. Zimy ciąg dalszy. Takiej regularnej, a nie przelotnych opadów śniegu. No to pięknie nam się zapowiada długi majowy weekend - z łysymi drzewami bez liści i trawą w kolorze burym, bo na zieleń raczej nie ma co liczyć. Chyba, że na Wyspach Zawietrznych Zielonego Przylądka.