Czwartek
Jak co roku dobra zabawa z dynią :-)Świecimy co wieczór na balkonie. Fajnie wygląda.
Poza tym... nie mogłam się oprzeć.
CATWALK. Kiedyś już miałam na nie chęć, ale kosztowały trochę, a wygodne są średnio więc odpuściłam. A teraz trafiłam na taką przecenę, że kupić musiałam :-) Fajnie wyglądają.
Przy okazji przypomniało mi się, że gdzieś w szafie mam satynowe różowe szpilki w jakiś śmieszny wzorek (nowe!!!). Muszę poszukać, bo na wiosnę będą jak znalazł.
Reszta weekendu rodzinno-towarzyska.
Piątek spokojny. Choć w związku z posiadaniem dziecka bardzo żywego o jakimkolwiek skupieniu ciężko w ogóle mówić. Trzeba mieć oczy dookoła głowy i być w ciągłej gotowości, ale pocieszam się, że z wiekiem to minie ;-)
Co roku na jednym z warszawskich cmentarzy odwiedzam grób mojej niani z wczesnego dzieciństwa. Rzadko ktoś tam zagląda, ja sama znalazłam go dopiero kilka lat temu.
Bardzo ciepłe wspomnienia, choć zupełnie szczątkowe - więcej wiem z opowiadań rodziny.
W sobotę popołudniu impreza urodzinowa naszych gości z Londynu. Dla Laury okazja do szaleństwa na sali zabaw ze swoim towarzystwem. Nie muszę wspominać, że nie mogliśmy stamtąd wyjść, i z dwóch godzin zrobiło się pięć. Plus głowa mokra jak po prysznicu.
Ja miałam okazję spotkać się na kawie ze znajomymi z czasów licealnych. Tak się składa, że spotykamy się od czasu do czasu zwykle kiedy Anka przyjeżdża do Polski, przy takich właśnie okazjach, no i na wakacjach we Władysławowie. Fajne to jest. Zawsze coś więcej niż Facebook.
Nie wiem jak to się dzieje, ale mam wrażenie, że jakoś specjalnie się nie zmieniamy. No może poza małymi wyjątkami. Generalnie raczej na plus.
Niedziela już zupełnie luźna. Pogoda w miarę dopisała, więc spontaniczny wypad za miasto. Las, spacer, spotkanie ze znajomymi.
Jednak moje samopoczucie określiłabym jako "lekkie rozdrażnienie" - pewne rzeczy czuję przez skórę, czy może hormony, albo podświadomość płata figle (widocznie nie było to nic ważnego).
Relacji foto nie będzie. Chyba muszę kupić nowy aparat fotograficzny - Nikon czasem odmawia posłuszeństwa, a jakość tych zdjęć jak dla mnie nie jest zadawalająca. A może to ja powinnam być bardziej cierpliwa i mniej szybka? :-) Jednak mam ochotę na zmianę, Nikona mam już drugiego i znów mi nie leży. Może Olympus?
A za tydzień znów długi weekend :-) Myślę o jakimś wyjeździe, ale z drugiej strony mam świadomość, że nie mam kiedy generalnie sprzątnąć mieszkania.... no to mam dylemat.
Kusi mnie taki Kazimierz Dolny na przykład, albo morze, albo.... w sumie mogę jechać nawet 400 km. Dobra, przyjrzę się prognozie pogody na początek.
04 listopada, + 7 st. C... ciepło jest, więc.... :-))