Nie chcę zapomnieć jak to jest stawać na palcach, żeby być bliżej, żeby dosięgnąć, dorównać, dogonić, złapać... swój ideał, mistrza, guru.
Nie dosłownie, ale w przenośni, w takim bardzo, bardzo, bardzo pozytywnym znaczeniu.
Zaryzykuję stwierdzenie, że bez tego dla mnie miłość nie jest pełna.
Że musi być fascynacja, akceptacja, chęć bycia lepszym, chęć zmieniania się na lepsze, chęć rozwoju... stawanie na palcach właśnie.
Ja chyba inaczej nie potrafię.
Pociągają mnie silne cechy osobowości, i władza, mądrość, inteligencja - MÓZG jednym słowem... w odpowiednim opakowaniu ;-)
Co oczywiście nie wyklucza mojej akceptacji współistnienia cech zupełnie przeciwnych, takich które mnie rozczulają.
Tak mi się luźno skojarzyło: "niebo, ziemia ja i ty, na świata dwóch krańcach, żeby bliżej ciebie być stawałam na palcach".
Myślę, że warto te palce nawet czasem połamać.
31 października; + 5 st. C
Dla niedowiarków ;<
czwartek, 31 października 2013
środa, 30 października 2013
Pisząc to poniżej....
wcale nie miałam na myśli seksu, ale... skoro już przy tym jestem, to myślę, że akurat w temacie seksu nic sobie obiecywać nie powinnam.
A już "amen" przez gardło raczej mi nie przejdzie.
Brakuje, brakuje jak cholera.
Do tego stopnia, że przez myśl mi przemknęło, aby wystukać na klawiaturze telefonu numer tego, który nazywał mnie "bella". Mam, nie wykasowałam. Można uznać, że mi odwala.
Jednak coś mnie powstrzymuje.
Choć sama na to wpadłam, i dostałam dobrą radę, od osoby bardzo życzliwej: znajdź sobie faceta tylko do łóżka, pomoże, przynajmniej na jakiś czas, to raczej jednak nie.
Jakiś czas temu, dość dawno, kiedy.... no właśnie, kiedy co?... nabrałam przekonania, że seks bez uczucia nie ma sensu, nie jest fajny i rodzi (we mnie) frustrację.
Wtedy myślałam o uczuciu poważnym, prawdziwym, wzajemnym...
Tak czułam, bo myślałam, że dogoniłam własne marzenia...
I mimo, że życie brutalnie ściągnęło mnie na ziemię zdania nie zmieniłam.
Dziś, na potrzeby obecnej sytuacji, może wystarczyłoby "niewielkie zaangażowanie emocjonalne", ale i to wydaje mi się zbyt niebezpieczne, inna sprawa czy w ogóle osiągalne?? A poza tym "tylko do łóżka" mi się z tym kłóci.
Chyba zbyt dużo wiem w tym temacie - zarówno seksu jak i poszukiwań - żeby świadomie pakować się w kłopoty n-ty raz.
A już "amen" przez gardło raczej mi nie przejdzie.
Brakuje, brakuje jak cholera.
Do tego stopnia, że przez myśl mi przemknęło, aby wystukać na klawiaturze telefonu numer tego, który nazywał mnie "bella". Mam, nie wykasowałam. Można uznać, że mi odwala.
Jednak coś mnie powstrzymuje.
Choć sama na to wpadłam, i dostałam dobrą radę, od osoby bardzo życzliwej: znajdź sobie faceta tylko do łóżka, pomoże, przynajmniej na jakiś czas, to raczej jednak nie.
Jakiś czas temu, dość dawno, kiedy.... no właśnie, kiedy co?... nabrałam przekonania, że seks bez uczucia nie ma sensu, nie jest fajny i rodzi (we mnie) frustrację.
Wtedy myślałam o uczuciu poważnym, prawdziwym, wzajemnym...
Tak czułam, bo myślałam, że dogoniłam własne marzenia...
I mimo, że życie brutalnie ściągnęło mnie na ziemię zdania nie zmieniłam.
Dziś, na potrzeby obecnej sytuacji, może wystarczyłoby "niewielkie zaangażowanie emocjonalne", ale i to wydaje mi się zbyt niebezpieczne, inna sprawa czy w ogóle osiągalne?? A poza tym "tylko do łóżka" mi się z tym kłóci.
Chyba zbyt dużo wiem w tym temacie - zarówno seksu jak i poszukiwań - żeby świadomie pakować się w kłopoty n-ty raz.
Subskrybuj:
Posty (Atom)