Dzień minął, nie zrobiłam NIC.
Zajmuję się cały dzień jakimiś pierdołami.
O nie! Sorry, zjadłam krewetki - obiad firmowy.
A w domu jeszcze cały zamrażalnik skorupiaków, kilka paczek.... jak tak dalej pójdzie wszystko poleci do kosza.
Nie ma komu zrobić (już), a ja jakoś nie mam do tego serca, w sensie kuchni, gotowania.
Ale za to pogodziłam się z sałatą. Co prawda z dodatkiem tortilli i łososia, ale zielenina przeważa. Jakieś efekty już są, czuję się lepiej.
Poza tym codziennie rower (stacjonarny), zaczynam tak od 15 km. "Chwila" dla siebie, można pooglądać TV lub pomyśleć, choć to może niekoniecznie wskazane...
Jakieś zmiany w życiu, we mnie.
Pogodzenie?
Powiedzmy względny spokój.
Zmiana celu na: wygodne życie.
Nie o to mi chodziło kiedyś, choć może tak samo to nazywałam.
Świat nie stoi w miejscu. Niestety?
Wszystkiego Najlepszego... :*
Wszystkiego!
OdpowiedzUsuńJa myślę, że z niektórymi sprawami człowiek nie potrafi się pogodzić. Na przykład z niesprawiedliwością.
w rzeczy samej świat nie stoi w miejcu.
OdpowiedzUsuńJEdnak to o czym piszesz-zmiany chyba na dobre co ?
Spokoj jest potrezbny, bardzo...