Pech?
Nie dla mnie.
Piękny dzień. I tak ciepło.
Ulice Warszawy zalane wiosennym słońcem.
Dawno tyle nie jeździłam. Nie zapuszczałam się w dalekie południowe rejony miasta.
Chyba ostatnio, kiedy widywałam się z P.
Tak, wtedy jeździłam bardzo dużo, i bardzo szybko.
Bo musiałam? Bo chciałam... kradzione minuty, godziny.
Dawno to było. Dziś nawet już nie wspominam.
Zapominam.
Chyba, że czasem, ktoś, coś... tak bywa.
I kilka rzeczy gdzieś na dnie szafy.
Lewa ręka pewnie prowadzi firmowe X5.
Na serdecznym palcu prawej dłoni radośnie błyszczy złoty pierścionek z zielonym szmaragdem.
Jest dobrze.
Ten znajomy niepokój gdzieś w głębi ciała.
Jestem sobą... przez kilka długich chwil.
Motyle i ćmy... nie licz dni do końca... zabawne...
[Wena wróciła, dziś już nie pracuję]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz