niedziela, 3 czerwca 2018

Długie weekendy

też bywają męczące.
Więc odpoczywam po czterech dniach odpoczynku.
To był totalny wiejski luz. Słońce. Deszcz i burza. Kurz na polnej drodze. I błotnisty brzeg rzeki. Spacery. Lody na patyku. Brak makijażu. Włosy w nieładzie. I tak dalej...
A z "luksusu" to tylko wieczory/noce na tarasie ;-) Złoto w kieliszku i pachnące truskawki.


A teraz już tylko leżę i pachnę. Perfekcyjny lakier na paznokciach w kolorze soczystej czerwieni. Ciało pachnące kokosem. I Si. Zimne różowe wino w kieliszku. Blask świec i kwiaty w wazonie.
Gotowa na nadchodzący tydzień. No może bez przesady... bo aby do... kolejnego weekendu? (może tym razem niekoniecznie?).


Tydzień zapowiadał się luźno. A wyszło jak zwykle.
M. utknęła w Kanadzie, bo odwołali jej piątkowy lot, a kolejne wolne miejsca ma na wtorek wieczór. Trudno, jakoś się to ogarnie nie rezygnując że swoich planów.

****
Nie znoszę kłamstwa. Drażni mnie strasznie mijanie się z prawdą lub przemilczanie pewnych kwestii, brak szczerości.
Rozstania i powroty.
Znów...  #@%&*?

4 komentarze:

  1. taka wies by mi się chyba przydala...

    OdpowiedzUsuń
  2. 2,5 tygodnia... może po tym czasie uda mi się odpocząć... aż prawie miałabym ochotę spakować ci połowę swoich obowiązków i podesłać... bo co tak byś się byczyła cały długi weekend - dobrze, że nie wiedziałam to ci się fartnęło ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. jest klimacik u Ciebie ;-).

    OdpowiedzUsuń
  4. Marzy mi się taki odpoczynek, poranek na tarasie z kubkiem kawy z mlekiem. Słodkie lenistwo gdzieś pod drzewem na leżaku. Tylko boję się kleszczy :-P

    OdpowiedzUsuń