czwartek, 31 lipca 2014
Upał
Zbawienna klimatyzacja. W biurze. I w samochodzie też. Choć tu używam raczej w ekstremalnych warunkach, bo lubię "wiatr we włosach". Teraz takie są.
Po krótkiej przerwie wróciłam do sałatek owocowych. Brzoskwinie, gruszki, morele. I niezmiennie banany, winogrona i kiwi.
Jeszcze nie odliczam dni do kolejnego wyjazdu nad morze, za do weekendu tak.
Ucieczka z miasta. W lesie pewnie będzie dusznawo, ale w domu zwykle jest chłód. I koniecznie basen trzeba będzie reaktywować po przerwie.
Stawiam na relaks totalny.
Po krótkiej przerwie wróciłam do sałatek owocowych. Brzoskwinie, gruszki, morele. I niezmiennie banany, winogrona i kiwi.
Jeszcze nie odliczam dni do kolejnego wyjazdu nad morze, za do weekendu tak.
Ucieczka z miasta. W lesie pewnie będzie dusznawo, ale w domu zwykle jest chłód. I koniecznie basen trzeba będzie reaktywować po przerwie.
Stawiam na relaks totalny.
środa, 30 lipca 2014
niedziela, 27 lipca 2014
piątek, 25 lipca 2014
wtorek, 22 lipca 2014
Tylko
Brzydkie kobiety MUSZĄ wybaczać facetom najgorsze świństwa.
Taka luźna refleksja. Przypominało mi się pewne zdjęcie i tak jakoś...
Jestem wolna jak ptak, nic nie muszę, za to mogę wypić trzeci kieliszek wina i siedzieć pół nocy na tarasie :-)
poniedziałek, 21 lipca 2014
piątek, 18 lipca 2014
niedziela, 13 lipca 2014
Kolejny weekend minął
Laura wyjeżdża już w środę. Dojadę na przedłużony weekend za półtora tygodnia.
Będę teskniła, ona też. Ale też trochę odpoczniemy od siebie. I będę miała w końcu czas na swoje sprawy... i zaleglą wizytę u kosmetyczki.
Ostatnie zakupy w deszczową sobotę.
Nie powiem, żebym zapomniała też o sobie :-) Letnie ciuchy.
Reszta weekendu za miastem. Trochę w lesie, trochę na wsi - to głównie Laura. Są wakacje, niech korzysta z wolności.
poniedziałek, 7 lipca 2014
czwartek, 3 lipca 2014
Marzy mi się już...
... Bałtyk.
Ale to jeszcze nie teraz. Koniec lipca i koniec sierpnia ponownie. Muszę poczekać.
Na razie w planach gorący weekend.
Gorący razy 2.
Raz, jeżeli wierzyć prognozom. Dwa... bo tak ;-)
Bo... odzywa się to moje "mrrrr...". Kwestia być może pogody, brązowej skóry i towarzystwa.
Tak czy inaczej czuję dziwny niepokój.
Kiedyś przymknęłabym na to oko, pewnie nawet by mnie to ucieszyło.
Dziś cieszy umiarkowanie, po prostu ciągle jeszcze jestem w formie.
A poza tym się boję - bo siebie samej powinnam się bać.
Wiem o tym doskonale. Szczególnie, kiedy znajduję się w takim stanie.
Nie tylko ja zresztą. Ci, którzy zniknęli w czasoprzestrzeni też wiedzą.
Nie chcę się zastanawiać, ale z tyłu głowy mam myśl: czy to może ten czas?
Znów?
Ale to jeszcze nie teraz. Koniec lipca i koniec sierpnia ponownie. Muszę poczekać.
Na razie w planach gorący weekend.
Gorący razy 2.
Raz, jeżeli wierzyć prognozom. Dwa... bo tak ;-)
Bo... odzywa się to moje "mrrrr...". Kwestia być może pogody, brązowej skóry i towarzystwa.
Tak czy inaczej czuję dziwny niepokój.
Kiedyś przymknęłabym na to oko, pewnie nawet by mnie to ucieszyło.
Dziś cieszy umiarkowanie, po prostu ciągle jeszcze jestem w formie.
A poza tym się boję - bo siebie samej powinnam się bać.
Wiem o tym doskonale. Szczególnie, kiedy znajduję się w takim stanie.
Nie tylko ja zresztą. Ci, którzy zniknęli w czasoprzestrzeni też wiedzą.
Nie chcę się zastanawiać, ale z tyłu głowy mam myśl: czy to może ten czas?
Znów?
środa, 2 lipca 2014
Subskrybuj:
Posty (Atom)