Czyli znów zabrakło mi czasu na porządny sen...
Trochę świątecznych zakupów.
Ubieranie pierwszej choinki i balkonu. Zupełnie inna atmosfera w domu.
Jemiołę trzeba załatwić. Dużo jemíoły. Niby las jest w zasięgu, ale to nie jest takie proste... trzeba po drzewach skakać. A mi się marzy taka wielka kula nad barkiem w kuchni, jak kilka lat temu.
Jeszcze prezenty dla Laury trzeba ogarnąć. Bo weszłam w posiadanie listu...
Za tydzień warsztaty plastyczne - oczywiście córeczka się zapisała i będzie robić kartki świąteczne.
Poza tym jarmark w ArtBem i impreza w szkole, której odpuścić nie mogę.
Przeraża (i przerasta) mnie ten przedświąteczny pęd, więc w tym roku odpuszczam - prezenty tylko dla dzieci, a dorośli celebrują święta, bo ten spokojny czas będzie najlepszym prezentem.
Ufff... to już koniec? Czy o czymś zapomniałam?
Normalnie na przełom roku zaszywamy się w domu w lesie i nas nie ma :-)
poniedziałek, 8 grudnia 2014
Zwykły dzień
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja też po świątecznych dekoracjach:) Klimat niesamowity ale zazdroszczę choinki, bo aktualnie amm tylko malutką, szyszkową.:)
OdpowiedzUsuńA prezenty... lista życzeń przeraża;D
Jeju to ja jestem daleko za Tobą...prezenty, jemioła nawet o tym nie myślę... :/
OdpowiedzUsuń