Taki weekend.
Leniwy. Spokojny. Bez myślenia o niczym konkretnym.
No może poza wstępnym planowaniem okresu świątecznego i wypadem na basen z Laurą, co w przypadku weekendowej wyprowadzki za miasto robi się jednak małą wyprawą - ale lekcje opłacone do końca roku, nie ma zmiłuj; poza tym ona to lubi.
Weekend z kominkiem, z winem i wyglądaniem przez okno, żeby popatrzeć na późnojesienny las.
Jest pięknie, choć mokro.
A poza tym... lubię, kiedy już jesteś, kiedy wracasz na dłużej, na stałe.
W perspektywie kilkanaście takich weekendów :-)
:-*
OdpowiedzUsuńWspaniała taka perspektywa...:)
OdpowiedzUsuńNależał Ci się - no ba! I oby takich weekendów więcej, choć domyślam się, że w perspektywie posiadania dwójki dzieci może być z tym nieco trudniej, ale podobno co zdarza się rzadziej cieszy mocniej:-)
OdpowiedzUsuńZimno i mokro a jak tam Twoje gole stopy? :)
OdpowiedzUsuń