Nie lubię tego dnia.
Ze względu na Laurę. Jak co roku powrócą pytania. Z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej dociekliwe. A ja z każdym kolejnym rokiem tę samą prawdę muszę jej przekazać z bardziej dokładnymi szczegółami, o które zapewne i tym razem zapyta. Coraz trudniej jest się wykręcić od odpowiedzi, zagadać, zająć czymś innym. Nie da się. Zresztą...
Generalnie temat "tata" na co dzień w zasadzie nie istnieje Pojawia się od czasu do czasu - coraz rzadziej - zupełnie luźno przy jakiejś tam okazji.
No, ale ten akurat dzień to okazja ewidentna. Nie da się tego tematu ominąć.
Tym bardziej, że na przykład Laura zajęła pierwsze miejsce w szkolnym konkursie "Laura dla taty". Pracy jeszcze nie widziałam, bo do domu przyniosła tylko dyplom.
I mam nadzieję, że jej dzieło zostanie w szkolnym archiwum, bo niby co miałybyśmy z tym zrobić? Wyrzucić???
Mr X jej ojcem pewnie nigdy nie będzie, bo.... niestety zbyt dobrze pamięta tego "prawdziwego".
A ja dziś mam wątpliwości czy zrobiłam dobrze i pozwoliłam im się tak świadomie poznać. Licząc na pewną przynajmniej normalność w relacjach córka-ojciec. Pomyliłam się nie pierwszy raz zresztą. Wierzę tylko, że ostatni w tak znaczącej kwestii.
Wiem, że w takich dniach, chwilach, sytuacjach jest jej ciężko i przykro.
Nie pozwoliła na przykład oddać zabawek, które od ojca kiedyś dostała. Choć już dawno się nimi nie bawi to leżą w kartonowym pudełku w różowe księżniczki, wysoko w szafie... interaktywny domek, różowy grający czajniczek i filiżanki, klocki Lego... prezenty jak pamiątki.
Zamiast dziś cieszyć się wspaniałym gorącym letnim wieczorem, piję chłodne wino i kolejny raz muszę mierzyć się z przeszłością, choć to co teraz jest najważniejsze.
chyba lepiej ze go poznała...przykro mi bo nie lubie jak dzieci cierpią...mam nadzieje ze z każdym rokiem będzie ci lżej ;)
OdpowiedzUsuńa nie może do niego po prostu zadzwonić?
OdpowiedzUsuńDodatkowe rozczarowanie tylko.
OdpowiedzUsuńKiedyś zadzwoniła to się rozłączył ... i był płacz. Wolę ją chronić od takich sytuacji.
Nie ochronisz jej przed światem. Też myślę, że lepiej, że jednak go poznała. Lepiej dla niej. Nie buduje wymyślonych idealistycznych obrazów kogoś kto nie istnieje. Wie, że jest ktoś, kogo jej brakuje, ale na kogo nie bardzo może liczyć. Jest realny, z wadami, ( a ludzie - wszyscy- mają jakieś wady), a nie wyidealizowaną fikcją małego dziecka.
OdpowiedzUsuńMoże i ten X dla niej ojcem nie będzie, ale może być najlepszym kumplem na świecie... mogą się zaprzyjaźnić... być dla siebie kimś niesamowicie ważnym. Ojca, w sumie to ona już ma, może idiotę i dupka, ale jednak ojca. Lepiej może więc skupić się na budowaniu dobrej relacji przyjacielskiej z tym Twoim X... o ile chcesz z nim spędzić resztę życia, a on z Tobą... jeśli zaś jest to w kwestii, że za rok, czy dwa, albo trzy wasze drogi mogą się rozejść... to lepiej niech się nie zaprzyjaźniają... bo byłaby to druga dotkliwa strata w życiu małej.
I zdaje mi się, że dokładnie wiem co chodzi po Twojej głowie, bo z Młodym miałam podobne dylematy różne. Miał 3 lata mniej więcej, gdy rozstałam się z jego ojcem. Teraz ma prawie 20 i przez ten czas większość kontaktów z ojcem kończyła się płaczem lub dziką złością, ale nie dawno powiedział, że jego ojciec jest, jaki jest, ale jest jego ojcem i, że to dobrze, że nie odizolowałam go od niego, nawet za cenę płaczu i nerwów, bo właśnie mógł sobie go by idealizować, a tak, nie ma złudzeń... no i wie po kim jest uparty jak osioł ;)
Najtrudniej mnie samej, jako matce, było zrozumieć, że nie jestem w stanie ochronić własnego dziecka przed wszystkim, i że to moje dziecko ma prawo do własnych decyzji, własnych wyborów, własnych błędów i po prostu - do własnego życia. Nadal nie jest to łatwe, choć Młody jest już dorosły, ale pozwolić dziecku na trudne decyzje, gdy ma ono 6, 8, 12, 15 lat jest cholernie trudne i tym trudniejsze im większą mamy świadomość, że może to wiązać się z cierpieniem.