Te, których dokonałam nie pozawalają mi - na tę chwilę - żyć tak, jak (chyba) bym chciała.
Ale dojrzewam do tej decyzji.
Więc może... za jakiś czas odpuszczę, sprzedam/wynajmę i znajdę to miejsce na końcu świata (choć pewnie bardziej województwa).
I nie będę bała.
Że nie dam rady.
Że nie starczy do pierwszego.
Że coś się stanie.
Zajmę się tym, co przecież potrafię.
Co mogłabym.
Co chciałabym.
I nie będę robić tego, czego nie chcę... choć daje stabilizację (pozorną raczej).
Wiem, że razem, we dwójkę było by łatwiej, prościej i bezpieczniej.
Czułabym się pewniej.
I tak powinno być, ale... raz życie (?) wybrało za mnie, potem to ja dokonałam kolejnego wyboru.
Czasu nie cofnę, ale mogę zrobić coś dla siebie.
Im człowiek starszy, tym z większą tolerancją patrzy na siebie i na upływający czas.
Pozwala sobie na więcej.
Ja też odpuszczam. Pewne rzeczy nie są już tak istotne. Co innego staje się priorytetem.
(dziś już nie muszę mieć perfekcyjnych paznokci na 3 cm, wystarczą krótkie i zadbane).
Nie odpuszcza za to dziecko... czeka na wymarzonego iphona....
Za kilka tygodni będzie okazja, więc dostanie.
Ale takie (jej) marzenia sprawiają, że "staję w rozkroku" pomiędzy "być" a "mieć".
A jeszcze Bałtyk, i Tatry...
"Nie uda nam się mieć wszystkiego na raz..."
Chciałabym, żeby wszystko się udało... choć czasem mam obawy, czy to nie jest chwilowy kaprys, spowodowany zmęczeniem i wypaleniem, i że potem będę chciała wracać "do żywych".
Potrzebuję wsparcia.
Ja?
no nadam się na wsparcie? ;)
OdpowiedzUsuńŻycie to jeden wieli dylemat... iść w prawo czy w lewo?? I czasem nawet jak wypiszę po 100 punktów za i przeciw to i tak nie potrafię się zdecydować. Czasem może warto posłuchać serca zamiast rozumu. Życie ma się jedno
OdpowiedzUsuńKażdy potrzebuje wsparcia, nie każdy ma jednak odwagę się do tej potrzeby przyznać. :)
OdpowiedzUsuń