środa, 25 września 2013

"Los mówi stop... i wracamy na start"

Dwie godziny na fitnessie robią swoje - człowiek nie ma siły ani ochoty na głupie myśli. Z pożytkiem dla urody, zdrowia (także psychicznego) - dlaczego zapomniałam o tym na kilka lat? Nadrabiam, niestety ze świadomością że do formy sprzed ... hmmm... 7 lat wrócić będzie niesamowicie ciężko. Dam radę, kiedyś jadłam samą sałatę i żyłam ;-) Przypomniała mi się moja sesja fotograficzna z 2003 roku (chyba), ciekawa jestem gdzie mam tamte zdjęcia. Miało się takie różne szalone pomysły. Schodząc na ziemię. Tak sobie myślę, że 350 km fajną drogą dobrze mi zrobi. Prowadzenie samochodu działa na mnie relaksująco. Tym bardziej, że odzyskałam pewność za kierownicą, po tym jak 2 tygodnie temu miałabym jakiegoś kretyna na masce. I co z tego że wybiegł na jezdnię zupełnie niespodziewanie - i tak wina byłaby moja, skrzyżowanie, pasy, prędkość (nie wiem dokładnie jaka) - zdarzyło mi się coś takiego pierwszy raz w życiu, i dzięki Bogu za dobry refleks. Ale do myślenia dało, nie powiem. Zastanowiłam się co ja właściwie robię, dokąd pędzę - wtedy akurat bez specjalnego powodu. Już ochłonęłam, ale obiecałam sobie, że będę ostrożniejsza. Rutyna bywa zabójcza (w każdej dziedzinie), a ja wolę być artystą niż rzemieślnikiem. W kolejnym tygodniu, jak "dobrze" pójdzie to kurs w przeciwnym kierunku. Ale przecież ja uwielbiam jeździć, to co mi tam, nie? A wracając jeszcze do weekendu, chętne na wyjazd towarzystwo się mnoży, więc zapowiada się dobrze, i fajnie, i wesoło. Dwie pary szpilek w bagażniku i malowanie ust w lusterku to sygnał, że teoretycznie byłabym gotowa na nowe. Ale tylko teoretycznie, bo wchodzenie teraz w jakiekolwiek nowe relacje to pomysł chyba najgorszy z możliwych. Nie ten moment. Ktoś za kogoś, na pocieszenie - mniej ważne której strony. I wyjdzie jak zwykle. Odczekam ile będzie trzeba, dam sobie czas... a przynajmniej się postaram. W końcu się chyba czegoś nauczyłam. Wyciągnęłam wnioski... z wiecznej pogoni za fajerwerkami. To były zawsze bardzo ładne obrazki - jaka piękna z nas para (wizualnie), ale nic poza tym - kompletna pustka, choć zwykle okazywało się po fakcie. Ile razy tak można? Doliczyłam do.... Porażka. Czy byłam mocno zaskoczona? - może ze dwa razy. Bolało? Bolało, nawet bardzo - strata, choćby tylko złudzeń boli zawsze. Ze spraw ogólnych. Generalnie czas luzu. Procentuje praca sprzed kilku tygodni. Jeżeli uda się zrealizować wszystkie ambitne plany, to będę mogła odetchnąć na długi czas. W końcu!

2 komentarze: