Chwilowy brak czasu - dość intensywna praca.
Poza tym oszczędzam wzrok i nie dokładam sobie dodatkowo kontaktu z ekranem "po godzinach".
Czasem coś przeczytam, przelecę po zaprzyjaźnionych blogach. Ale nie ma co ukrywać, że męczy mnie śledzenie tekstu na małym ekranie smartfona czy nawet tabletu. Laptopa nie używam od dawna, w sensie komputera - to tylko w pracy.
Do tego witaminy "ratujące wzrok".
No i nie ruszam się nigdzie bez okularów - mam je wszędzie: w samochodzie, w pracy, w domu, w torebce. Inaczej nie funkcjonuję. Szczęście, że samochód prowadzę bez najmniejszych problemów - na odległość powyżej 2 metrów i dalej widzę idealnie.
Zresztą do prowadzenia samochodu oczy w ogóle nie są mi potrzebne ;-)
Nie na własne życzenie (choć może trochę) pożegnałam się z przeszłością.
Padł mi telefon, ten od dzwonienia, poprzedni Samsung - konkretnie ekran dotykowy. W ten sposób pogrzebałam wszelkie kontakty, które były zapisane w pamięci telefonu, smsy dowodowe, smsy pikantne, kompromitujące mmsy, notatki z pinami, kodami dostępu, hasłami i ważne daty z kalendarza.
Szczęście, ze zdjęcia zgrywałam regularnie.
Coś tam odtworzyłam z karty SIM, coś z własnej pamięci i starego organizera, ale umówmy się, że jest to tylko mały procent.
Na razie jakoś funkcjonuję, z SE Xperia średnio się dogadujemy, ale to przecież tylko telefon.
Chcąc nie chcąc, w wolnej chwili i tak będę musiała udać się do serwisu i coś z tym telefonem zrobić, jakoś te rzeczy z niego wyciągnąć, bo tak czy siak o wyrzuceniu go czy oddaniu na części z TAKĄ zawartością mowy być nie może.
W ogóle, jak już kiedyś wspominałam przestałam ogarniać technologicznie - te wszystkie konta, połączenia, Google z plusem i bez plusa, FB i inne. Coś się łączy, coś ciągle synchronizuje - ja nie łapię. W pewnym momencie pokasowałam co się dało i co na prawdę było zbyteczne, ale nie mam czasu żeby na spokojnie zrobić z tym wszystkim porządek, chociażby uporządkować zdjęcia i filmy, kontakty, skrzynki pocztowe.
Myślę, że faceci jakoś lepiej to ogarniają. Ale tego zadania powierzyć facetowi nie mogę - ten świat jest dla Niego niedostępny. Nie tym razem...
Codzienna bardzo solidna porcja owoców robi mi zdecydowanie dobrze :-)
Jeszcze przydałoby się trochę ruchu - w końcu marzec się zbliża, narty!!! a kondycja w lesie. Wolałabym, żeby urlop nie skończył się na jednym zjeździe ze stoku.
Na sobotę zaplanowałam dzień dla siebie, przedpołudnie raczej. Fryzjer, kosmetyczka. Nazbierałam gigantyczną ilość punktów w programie lojalnościowym prowadzonym przez Studio Kosmetyczne, do którego chodzę regularnie i teraz czas z tego skorzystać.
A reszta weekendu? Pewnie za miastem.
Laurze się coś należy od życia, w końcu ferie są - choć my musiałyśmy je przełożyć na marzec.
A dla mnie (nas?) wieczór, taki jaki lubię najbardziej - z winem, świecami i....
mnie przeraża to jak bardzo uzależniamy się od gadżetów
OdpowiedzUsuń