Ciekawe czy coś mnie bierze, czy to raczej moja osobliwa reakcja na to... wcale nie jestem pewna czy oby na pewno nieuniknione.
Wcześnie trochę, więc to raczej choroba chciałaby się do mnie dobrać. Z tym sobie poradzimy.
Jutro planujemy wypad do kina. Na: Siedmiu krasnoludków ratuje śpiącą królewnę.
A potem wyjazd za miasto i rodzinne spotkanie. Będzie wesoło :-) I na pewno baaaaardzo głośno.
Zostało kilka tygodni do świąt. Ależ ten czas leci. Jak zwykle go za mało. A niby sobie obiecałam, że w tym roku nie robię nic na ostatnią chwilę. Zobaczymy...
Jak sobie pomyślę, co powinnam zrobić.... wisi nade mną generalne sprzątanie mieszkania. Nawet lubię. Tylko jak Laura mi się plącze po domu to całe to zamieszanie trwa zbyt długo. A to z kolei mnie wkurza.
Dobra, nie ma co marudzić. Weekend się zaczyna, więc o poważnych sprawach pomyślę w poniedziałek.
Mnie najbardziej przerażają prezenty:D O ile M oraz Pierworodnemu wiem co kupić, o tyle rodzice oraz brat.... to istna masakra!:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie... prezenty - coś, co powinno sprawiać przyjemność (dawanie).
UsuńJa nawet nie wiem, co by dla Laury kupić - wszystko ma (tzw. prezenty bez okazji). Inna kwestia to jej zachowanie - zasługuje co najwyżej na rózgę z kokardą.
Eh te sprzątani.... Wisi nade mną jak zmora nieczysta
OdpowiedzUsuńGdy ja posprzątam, to Pan Mąż już wie, że najlepiej w tym dniu obchodzić się ze wszystkim jak z jajkiem - jestem potwornie wyczulona wtedy na nawet najmniejszą oznakę kurzu gdziekolwiek, dlatego rozumiem Twoje zdenerwowanie, ale dzieci to dzieci. Swoje prawa mają:-) A na święta w tym roku jakoś nie wiedzieć czemu wyczekuję z wytęsknieniem. Lubię otaczać się ciepłem, a wytwarzają je moi najbliżsi.
OdpowiedzUsuń