za nami...
Ależ się uśmiałam. W konspiracji. Bo głośno oczywiście pochwaliłam.
Laurę czeka dużo pracy, nad postawą głównie. Ale chęci są, entuzjazm też, więc nie powinno być źle. Wykupiłam jej karnet na miesiąc na razie.
A dla siebie też znalazłam fajny fitness. Obok domu w zasadzie, więc chyba grzechem byłoby nie skorzystać. Tym bardziej, że oferta jest bogata (TMT, TBC, pilates, zumba, "płaski brzuch", siłownia), do tego 7 dni w tygodniu od rana do 22.00). Muszę pójść i zobaczyć, jak prowadzone są zajęcia.
A`propos tego naszyjnika z posta poniżej, to małe skojarzenie... śmiać mi się chce... to nie jest kuguar ;-)
ojj przydał by mi się taki klub, a no i jeszcze kasa na to by móc wykupić jakoś dobry karnet
OdpowiedzUsuńTen :kuguar" na tygrysa wygląda :)
OdpowiedzUsuńTygrys zdecydowanie ;-)
OdpowiedzUsuńJakieś kocurro w każdym razie :-)
OdpowiedzUsuń